niedziela, 15 sierpnia 2010

the tallest man on earth - the wild hunt / shallow grave

The Tallest Man on Earth
Shallow Grave
2008, Gravitation


The Tallest Man on Earth
The Wild Hunt

2010, Dead Oceans









Byłem bardzo zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że The Tallest Man on Earth nie jest kowbojem z teksasu. Zasugerowany akcentem i akompaniamentem banjo w „The Blizzard's Never Seen The Desert Sands”, spodziewałem się wrażliwego chłopaka od krów i koni, zdejmującego swój przykurzony kapelusz, gdy siada do gitary. Nic bardziej mylnego. Za ładnie brzmiącym pseudonimem artystycznym stoi Kristian Matsson, który zarówno debiutancki album „Shallow Grave”, jak i poprzedzającą go epkę „S/T” nagrał w swoim domu w Dalarna w Szwecji. O The Tallest Man On Earth zaczęto mówić głośno po tym, jak supportował Bona Ivera podczas amerykańskiej trasy w 2008 r. „Shallow Grave” wydany został przez szwedzką wytwórnię Gravitation. Matssona wypromowała muzyka sama w sobie (promocja płyty była dość skromna i lokalna), jak również energia i charyzma bijąca z występów na żywo. TTMOE, nazywany synem Boba Dylana, jest kolejnym przykładem na to, że „alternatywna” publiczność amerykańska otwarta jest na przybyszów spoza Stanów, ba, skłonna jest nawet do okazywania uwielbienia, jeśli urzekną ich czymś szczególnym.

TTMOE urzekł Amerykanów na tyle, że tegoroczny album „The Wild Hunt” wydany został przez amerykańską wytwórnię Dead Oceans, mającą pod swoimi skrzydłami takie zespoły jak Califone, Bowerbirds, czy Dirty Projectors.

Po urzekającym, porywającym, zaskakującym i oryginalnym debiucie (debiucie oficjalnym, bo tak naprawdę już na Epce „S/T” słychać ogromny potencjał Matssona), przyszedł czas na płytę bardziej dojrzałą i – wbrew pozorom – wyciszoną i intymną. Pomimo iż wokale są bardziej przesterowane niż na „Shallow Grave”, a akcent bardziej amerykański, TTMOE wydaje się iść w nieco inną stronę – nie są to już tylko intrygujące i elektryzujące „przeboje” pełne niewidzialnych rąk popychających słuchacza w płomień ogniska przy którym tańczy Mattson, ale raczej dłonie podające kubek z kawą i zapraszające do refleksyjnego łyka. Nie znaczy to, że na debiutanckiej płycie nie było refleksyjności. Muzyka Matssona jest wrażliwa, liryczna, poetycka i głęboka, jednocześnie jednak nie pretendując do artyzmu, przeintelektualizowania, czy przesadnej oryginalności. TTMOE to bard pełen dystansu do siebie i do świata, a jego muzyka i teksty mają w sobie mnóstwo autentyczności i naturalności. Nic dziwnego, że mówi się o nim, że jest urodzonym pieśniarzem folkowym.

Bardzo żałuję, że nie udało mi się dotrzeć na jego koncert, który odbył się w zeszłą niedzielę, 08 sierpnia na OFF Festiwal w Katowicach. Mam jednak nadzieję, że będzie jeszcze okazja.


Shallow Grave:

nr 7 The Blizzard's Never Seen The Desert Sands


nr 5 Where do my bluebirds fly


nr 6 The Gardener



The Wild Hunt:

nr 2 Burden of Tomorrow


nr 4 You're Going Back


nr 9 A Lion's Heart




8 komentarzy:

  1. Dzięki za info. Przyznam, że wcześniej nie słyszałem o TTMoE, ale to co przeczytałem i usłyszałem tutaj zrobiło na mnie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    cieszę się.przyjemnego słuchania ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne to :) Tylko to banjo, to się nazywa ukulele, Szanowny Panie ;) Poza tym, to czekam na następny art! Pzdr, Piotr N.

    OdpowiedzUsuń
  4. ukulele brzmi inaczej, Panie Szanowny. to jest banjo ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Weź się Panie! Widać mówimy o innych kawałkach ;) Tymczasem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gość ma głos podobny do wokalisty The Dubliners – tylko sprawia wrażenie bardziej trzeźwego... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. nie widzę podobieństwa prawdę mówiąc... nie ma akcentu irlandzkiego, barwa też raczej jest inna.
    ale z trzeźwością chyba masz rację ;)

    OdpowiedzUsuń